Cześć kochani!!! dzisiaj wpadam do was na krótko, bo właśnie goszczę w przepięknym Krakowie i mam mnóstwo biegania i załatwiania przeróżnych spraw. Oprócz obowiązków, znajduję oczywiście też czas na przyjemności 🙂 I tak spacerując po Krakowskim Rynku zawędrowałam razem z mężem do pobliskiej restauracji na ulicy Grodzkiej 5 o wdzięcznej i jakże smakowicie brzmiącej nazwie Marmolada.
Powiem Wam tylko, że panuje tam przemiła atmosfera, ceny może nie należą do najniższych, ale też nie zwalają z nóg swoją wysokością. Obsługiwała nas bardzo sympatyczna i – muszę to napisać – prześliczna kelnerka. Miała obcy akcent, więc zakładam, że nie była Polką z pochodzenia, ale rozpływała się w uśmiechach i miała takie oczy w których, wiecie, można utonąć 🙂
Wracając do restauracji – jedzenie bardzo smaczne. Jak widzicie na zdjęciu, zdecydowaliśmy się na pierogi. Łukasz zamówił ruskie, a ja z kapustą i grzybami. Były lekko podpieczone i z wierzchu bardzo chrupiące. Pycha. Na dania czekaliśmy jakieś 15, góra 20 minut. Zostały bardzo ładnie, elegancko podane. Do tego latte z bitą śmietaną (raz się żyje) i po męskiej stronie piwko. Na stołach stały szklane lampiony ze świecami i ogólnie na prawdę panował romantyczny klimat. Muszę Wam powiedzieć, że bardzo miło spędziliśmy tam czas i z chęcią jeszcze kiedyś do Marmolady powrócę 🙂