Chałwa jest przysmakiem specyficznym. Niesamowicie słodka, najczęściej sprzedawana w blokach, o ciekawej lekko grudkowatej, piaskowatej konsystencji. Niektórzy ją ubóstwiają (np. mój mąż), a niektórzy nie lubią (np. ja). Do której grupy Wy należycie? Amatorów chałwy, czy jej zdecydowanych przeciwników? Zapraszam do wzięcia udziału w ankiecie, którą znajdziecie na końcu tego postu. Ja tymczasem postaram Wam się nieco przybliżyć właściwości tytułowego przysmaku.
Zacznijmy od samej nazwy, której brzmienie jest – przyznajcie, bardzo oryginalne i zdecydowanie obcego pochodzenia. Otóż „chałwa” pochodzi z języka arabskiego od słowa „hulw„, które oznacza … jakże by inaczej, „słodki”.
Chałwa w starożytnej Grecji uważana była za afrodyzjak. Mieszkańcy Azji do dzisiaj wierzą, że jej jedzenie przynosi szczęście, dlatego obowiązkowo przygotowują ją na ważne uroczystości typu ślub lub urodziny. W Hiszpanii natomiast, w czasie Świąt Bożego Narodzenia, mieszkańcy dzielą się nie opłatkiem, a właśnie chałwą!
Ten słodki smakołyk produkuje się z karmelu i miazgi nasion oleistych. W zależności od użytych nasion możemy mieć chałwę: sezamową, makową, orzechową, słonecznikową itd. W Azji Południowej dodają do chałwy kaszę mannę, popularnymi dodatkami są też bakalie i aromaty.
Chałwę najczęściej dostaniemy w sklepie w postaci bloków. Na targu z którego pochodzi zdjęcie powyżej, sprzedawano ten słodki przysmak na wagę. Bywa też pakowany w puszki, a ostatnio spotkałam się z chałwowymi batonikami.
Teraz troszkę o właściwościach zdrowotnych chałwy. Okazuje się, że jest ona bardzo zdrowa. Zawiera mnóstwo witamin (A, B, T, E), kwas linolowy, który obniża poziom cholesterolu, wapń, magnez, proteiny. Działa przeciwmiażdżycowo i antynowotworowo. Jedynym jej minusem jest kaloryczność. W 100g ma aż 550kcal!
Na koniec podaję Wam prosty przepis na samodzielne przygotowanie chałwy. Od razu mówię, że tej receptury jeszcze nie wypróbowałam, ale kusi mnie, by taką domową chałwę zrobić dla męża.
Składniki:
1/2 szklanki miodu
2 szklanki sezamu
1/4 szklanki pistacji
kilka kropel olejku waniliowego
Wykonanie:
Ziarenka sezamu prażymy na suchej patelni, aż staną się delikatnie złote. Następnie studzimy i mielimy na proszek. Dodajemy do nich miód, zblanszowane pistacje i olejek. Niedużą foremkę wykładamy folią spożywczą i przekładamy do niej masę dokładnie wypełniając całą foremkę. Wkładamy do lodówki. Po zastygnięciu wyjmujemy z foremki, usuwamy folię i możemy kroić 🙂