Ech … niektórzy po świętach przechodzą na dietę, aby zmieścić się w sylwestrową sukienkę (ja), a niektórzy jedzą golonki, bo od zawsze są szczupli i od czasów licealnych nie przybył im nawet kilogram (mój mąż). I gdzie tu sprawiedliwość?
Dzisiaj mój Łukasz przygotował na obiad pieczone golonki – obłędnie pachnące, ze złotą, chrupiącą skórką, rozpływające się w ustach … Ja ograniczyłam się do patrzenia, jak domownicy jedzą, ale po minach widziałam, że wszystkim bardzo smakowało 🙂
Składniki:
3 golonki (tym razem wybraliśmy większe, tylne)
włoszczyzna
3-4 listki laurowe
5 ziarenek ziela angielskiego
1/2 butelki piwa
4 ząbki czosnku
1 łyżeczka soli
Wykonanie:
Golonki wkładam do garnka z zimną wodą. Dodaję umytą i obraną włoszczyznę, ziele angielskie i listki laurowe. Wszystko gotuję, aż mięso będzie miękkie.
Mięciutkie golonki wyjmuję z rosołu i pozostawiam do przestygnięcia. Nacieram je następnie przeciśniętym przez praskę czosnkiem zmieszanym z solą. Tak przygotowane golonki wkładam do głębszej brytfanki, którą przecieram oliwą. Gdy już wszystkie golonki leżą w brytfance, polewam je 1/2 butelki piwa. Wszystko wstawiam do piekarnika nagrzanego do 210 stopni i piekę ok 15-20 minut. Następnie zmniejszam temperaturę do 180 stopni i piekę je jeszcze około 1,5 – 2 godzin. Co 15-20 minut polewam golonki sosem, który w czasie pieczenia z nich się wytapia.
Gotowe golonki mają rumianą, chrupiącą skórkę, a w środku mięciutkie mięsko.
Smacznego!!!